Moje podróże

Laliki - Milówka

„Dziady ze Zwardonia”
Będąc w okolicach Milówki, Lalików i Zwardonia miałam okazję zobaczyć „Chodzenie po kolędzie”, które w tych regionach zwane są „Dziadami”. Inaczej „dziady”, to barwna grupa przebierańców, którzy pojawiają się w Sylwestra i w Nowy Rok we wsiach żywieckich leżących w dolinie Soły. Kilkunastu chłopców i młodych mężczyzn co roku zakłada na siebie kolorowe stroje i maski, aby iść przez wieś po kolędzie. Ale kolędują nieco inaczej niż powszechnie znani kolędnicy z szopką czy gwiazdą. Przebrani są za Konie w wielkich, kolorowych czapach oraz za Niedźwiedzie w futrzanych kombinezonach. Są wśród nich niosące grozę Diabły oraz odrażająca Śmierć. Jest zawsze handlujący Żyd, nieraz w towarzystwie Żydówki, wróżąca Cyganka z Cyganem, Kominiarz z niezbędnymi narzędziami pracy, sprzedający wszystko co możliwe Dziechciorz z zawieszonym na plecach oryginalnym warsztatem domokrążcy. Kiedyś był Garncarz, teraz pojawiają się reprezentanci innych zawodów występujących na wsi, a więc Fryzjer, Lekarz, Fotograf. Obowiązkowo muszą być Macidule w strzępiastych strojach oraz strzelający na batach Pachołcy. W niektórych grupach pojawia się Młoda Pani, Ksiądz czy pilnujący porządku Komendant w mundurze.

„Dziady” pojawiając się na przełomie starego i nowego roku miały kreować dobry początek, wszelaką pomyślność i powodzenie. Zapewniały to poprzez określone teksty powinszowań. Słowa wypowiadane w specyficznych okolicznościach miały moc sprawczą. Ale pomyślność gwarantowały również pewne zachowania. Żywiołowe, dynamiczne, bardzo ruchliwe i skoczne Konie w pewnym momencie padały martwe. Utożsamiały się w ten sposób z martwą o tej porze roku przyrodą. Cichła muzyka, następował lament, pełne konsternacji wyczekiwanie. Wstaną czy nie, ożyją czy pozostaną martwe. Jeżeli nie ożyją, nie obudzi się do życia uśpiona przyroda. Dlatego za wszelką cenę należało Konie wskrzesić. Musiały wstać. Ich powrót do życia wszyscy przyjmowali z ulgą, zaś przebierańcy podkreślali to wydarzenie wielką radością, gwarem, dynamicznymi tańcami. Symbolizujące siłę i płodność Niedźwiedzie turlały się po śniegu, przekazując Matce – Ziemi siły witalne. Krążąca pomiędzy wszystkimi Śmierć oznaczała nie tylko koniec, oznaczała także początek, nową jakość życia. Diabły natomiast uosabiały wszechobecne zło, a w zasadzie to zło prowokowały. Czas końca i początku to czas przejścia, czas zawieszenia naturalnego porządku świata. To czas współistnienia świata ziemskiego i zaświatów, czas odmienny od normalnego, ambiwalentny, równocześnie dobry i zły, cudowny i groźny, wesoły i smutny. To świat na opak. Świat, w którym nie funkcjonowały powszechnie obowiązujące normy. Wszystko mogło się zdarzyć. W tym momencie dopuszczalne było to, czego z reguły unikano, czego się obawiano. Wszystko co stwarzało jakiekolwiek zagrożenie było nawet oczekiwane po to, aby nie pojawiło się poza tym okresem. Obrzędowy zgiełk, huk, strzały, dźwięk dzwonków wypłaszały w zaświaty przebywające czasowo na ziemi dusze. Wypłaszały również zło. Przywracały ład i porządek. Wszystko wracało do normy.
Niewątpliwie obrzęd zatracił swój pierwotny charakter, stał się atrakcyjnym widowiskiem o cechach głównie rozrywkowych. Dawne stroje obrzędowe wykonane z futra i słomy, czyli surowców symbolizujących płodność, obfitość, wegetację zastąpiły barwne, estetycznie wykonane kostiumy przygotowywane wspólnie podczas długich zimowych wieczorów. Spotkania organizacyjne, wspólne przygotowywanie występu dla najbardziej krytycznej publiczności, dla „swoich” tak jak dawniej łączą, spajają rozluźnione w ciągu roku więzi rodzinne i koleżeńskie. Niejeden młody mężczyzna mieszkający już zupełnie gdzie indziej przyjeżdża w Sylwestra w swoje rodzinne strony aby „polecieć” z Dziadami. 

Obyczaj ten jest z pewnością znany niektórym mieszkańcom naszej gminy, gdyż ich korzenie, serca są w Beskidzie Żywieckim. 


Dla miłośników Milówki i okolic kilka zdjęć z tamtych terenów.

















Duszniki Zdrój

Od wielu lat lubię tu przyjeżdżać z rodzinką oraz dziećmi. Jestem w tych rejonach przynajmniej cztery razy w roku. Jest tu coś magicznego...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz